piątek, 12 lipca 2013

Samotność



SAMOTNOŚĆ


Co nazywamy samotnością ? Czym jest samotność ducha ? A, czym samotność ciała ? Czy samotnością ciała możemy nazwać brak bliskiej osoby pod względem fizycznym? Brak pocałunków ? Pieszczot? Pięknych piwnych spojrzeń ? Zaciętych gestów i słów wypowiadanych milion na minutę. Co to jest samotność ? 
Wydaje mi się, że nie ma jakiejś dokładnej definicji samotności. Moim zdaniem jest to choroba jak najbardziej XXI wieku, bo otoczeni jesteśmy z każdej strony ludźmi. Pani w warzywniaku obcina mnie zalotnym spojrzeniem, a w myślach mówi ‘Ach, to ten siatkarz. Ten mistrz Polski. Boże co ja powinnam powiedzieć, żeby się nie skompromitować’ i właśnie dzięki takiemu stereotypowemu myśleniu zostałem samotny. No może nie tylko. Mogę również podziękować sobie i swojej głupocie. Otóż smak samotności 
poznałem jak odeszłaś. Jak zostawiłaś mnie samego Ninka.


Cześć, jestem Piotrek. Mam 26 lat i jestem cholernie samotny.


Początkowo gdy odeszłaś było mi nawet dobrze. Tak, zachowałem się jak idiota. Debil. Cham. Prostak. Człowiek bez wykształcenia i perspektyw na przyszłość. Już wiem jak się czułaś, gdy zostawiałem Cię w domu i wychodziłem z Kosą na piwo. Teraz wiem jak się czułaś, gdy byłem w Spale czy na treningu, a Ty moja największa gwiazda siedziałaś w domu.  Minęło kilka dni, a moje serce przestało bić tak jak biło. Moje oczy nie miały już tego blasku. Gra nie była taka jakbym oczekiwał. Coś tak jakby ze mnie uleciało. Może to ja i moja gra się wypaliła i byłem tylko jednym z przeciętnych graczy ? Chyba wiem co było moim akumulatorem. Co było moim szczęściem. Co było moim natchnieniem. Co, a raczej kto ?


Cześć, jestem Piotrek. Mam 26 lat i jestem cholernie samotny.


Myślałem, że taki gość jak ja może mieć każdą dziewczynę jaką tylko zapragnie. No właśnie i tu wystąpił mój kolejny debilizm. Może i dziewczyny lgnęły do mnie jak ćma do płomienia aromatycznej świecy. Tylko co z tego ? Żadna z nich nie była tak piękna. Tak delikatna, a zarazem tak ostra jak Ty. Żadna z nich nie rzuciłaby dla byle jakiego wówczas chłopaka z Międzyborowa i nie wyprowadziłaby się z nim do Częstochowy, by mógł on spełniać swe marzenia. By zostać siatkarzykiem. W Częstochowie nie zawitaliśmy długo, by w rezultacie kilka sezonów spędzić wspólnie w stolicy Podkarpacia.  Mogę to powiedzieć dziś z wielką ręką położoną na zimnym już sercu, że zmieniłem się. Po pierwszym zdobyciu mistrzostwa Polski przez moją kochaną Sovie poprzewracało mi się w główce. Na złe oczywiście. Nie byłem już tym samym cichym Piotrkiem. Emocje buzowały we mnie jakbym miał 12 lat i był pełen testosteronu. Mój język stał się niewyparzony. Nie trudno mi było zbajerować laskę choćby na Twoich oczach. Byłem takim prostakiem. Nawet nie wiem co czułaś i nie chce wiedzieć nie poradziłbym sobie.


Cześć, jestem Piotrek. Mam 26 lat i jestem cholernie samotny.


Zawsze wmawiałem sobie swoją niewinność. Tak jak alkoholik wmawia innym ,że brzydzi się alkoholem. Jednak jednego byłem pewien nigdy, ale to przenigdy Cię nie zdradziłem. A Ty w sumie wiedziałaś, że byłbym do tego zdolny. Nowy Piotrek był do tego zdolny. Pewnego dnia znów długo nie wracałem z treningu zaszywając się z Kosą w jakiejś spelunie, gdzie byle lafirynda jest adresatem szczeniackich podrywów. Siedziałaś znów sama. Odpaliłaś laptopa. Weszłaś na portale. Zauważyłaś zdjęcie. Moje właśnie z powyższą lafiryndą. Siedziała mi na kolanach. Nic więcej. Tego już nie wytrzymałaś. Otworzyłaś okno w sypialni i moje wszystkie ciuchy, puchary wylądowały na przyblokowym ogródku. Gdy to zauważyłem wpadłem na górę jak postrzelony. Przepraszałem. Tłumaczyłem. Błagałem. Na darmo. W sumie sam sobie nie wierzyłem. Zwątpiłem. Teraz żałuje, że nie zawalczyłem o Ciebie. O nas. Przecież wtedy byłem ‘mądrzejszy’


Cześć, jestem Piotrek. Mam 26 lat i jestem samotny. Cholernie samotny


Tęsknie za Tobą Ninuś. Za zapachem Twojego kokosowego żelu pod prysznic. Tęsknie za miękkością Twoich pięknych włosów. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wyjechałaś. Nie wiem jak zawalczyć. Teraz chodź minęło już prawie 5 miesięcy. Kupiłem sobie psa. Miał trochę mnie podbudować. Pomóc zapomnieć. Nieudolnie. Postanowiłem przejechać się do Ciebie. Porozmawiać. Może jestem głupi, ale chce mieć Cię przy sobie. Budzić się i zasypiać. Jeść śniadanie i kolacje. Jestem głupi. Głupi z miłości.


Cześć jestem Piotrek. Mam 26 lat i jestem samotny. Cholernie samotny.


Tak jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Stoję przed bramą wjazdową do domu Twoich rodziców. Kaptur zasłania mi głowę. Bo dziś nawet niebo płacze. Płacze przez moją głupotę. Zadzwoniłem dzwonkiem. Zgodziłaś się wyjść. Potem spotkaliśmy się kolejny raz. Kolejny. Kolejny. Teraz jesteśmy znów razem w Rzeszowie. Wybaczyłaś mi. Jestem szczęściarzem.


Cześć jestem Piotrek. Mam 26 lat i jestem zakochany. Szaleńczo zakochany. Słowo samotność nie jest mi już znane, bo mam przy sobie osobę która jest moim światem. Jest porankiem i wieczorem. Jest chłodnym deszczem i gorącym słońcem. Jest kwaśną cytryną i słodką maliną. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Czasami zastanawiam się jakbym żył bez niej. Czy byłbym szczęśliwy, czy umierał na chorobę zwaną samotnością? Pewnie tak. Nikomu nie życzę tej choroby. Nawet wrogowi.  Dzięki naszej rozłące uświadomiłem sobie czym jest miłość. Czym jest strata tlenu dla płuc. Jesteś moim tlenem.  Zerwałem kontakt z ‘fajnym i rozerwanym Piotrkiem’ i wróciłem do swojej prawdziwej osobowości. Osobowości gdzie jesteś mą królową.

______
Pierwszy raz napisałam historię oczami siatkarza. Ostatnio ta perspektywa przypadła mi do gustu.
Jak nigdy, do gustu przypadł mi ostatni akapit tego opowiadania.
Jest właśnie 3 set. Przegrywamy. Boje się, dlatego też mało oglądam. Mojego natchnienia i osobistej męskiej nimfy nie ma już na boisku, ale jest drugi z trzech rzeszowskich muszkieterów. KOSA. 
Pamiętaj Anka 'Dumni po zwycięstwie. Wierni po przegranej'
Zapraszam do komentowania , bo zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga. 
Pozdrawiam A.

czwartek, 4 lipca 2013

Wiatr


WIATR



Wyobraź sobie, że leżysz na łące. Łące pełnej żółtych kwiatów mlecza, niektóre z nich są już przekwitnięte i tworzą dorodne ‘dmuchawce’. Do Twojej małżowiny usznej i bębenków dopływa przyjemny baryton nabrzmiałego bąka. Jest Ci tak błogo. Wspaniale. Niepowtarzalnie. Wyobrażasz to sobie ? Twoje nagie ramiona głaszcze ciepły wiatr. Wiatr to on odpędza Twoje myśli. To on jest ostatnim mężczyzną którego dotyk czujesz przed śmiercią.. Wiatr stał się moim ukojeniem. Był pomocną dłonią która kroczyła ze mną w nowy lepszy świat. Ale czy na pewno ?


Byłeś moim światełkiem w tunelu.


W średniowiecznej Anglii czy Szkocji, gdy ktoś z ludu umarł to ciała palono lub składano na łodzi by nieboszczyk popłynął w swój ostatni rejs. Ciało obracało się w pył przez  rzuconą na tratwę pochodnie. Ja też zostałam wrzucona do wody.


Byłeś moim światełkiem w tunelu.


Nie można do najmilszych uczuć zaliczyć heroiczną walkę Twoich płuc z wodą. Chcesz żyć, a nie możesz. Chcesz złapać oddech, a nie możesz. Z każdej strony otacza się śmierdząca woda. Pasy bezpieczeństwa jak na złość zablokowały się tak, że nie możesz ich odpiąć. Przeciąć też nie masz czym. Wiesz co to oznacza. Nie będziesz wstrzymywać oddechu bez przerwy. To droga bez wyjścia. Śmierć przez utonięcie jest to chyba najgorsza z możliwych śmierci. Bo walczysz, mimo że wiesz, że ta walka jest przegrana na samym starcie. Jest to Twoja mała walka z wiatrakami. Twoje odruchy fizjologiczne nadal dobrze działają, otóż łapiesz ostatni oddech który okazuje się zwieńczeniem Twojego życia.  Łapczywy haust powietrza podpisuje cyrograf dotyczący Twojego marnego bytu. Trudno opisać uczucie napływającej wody do pęcherzyków płucnych. Trudno opisać również śmierć. Ale nie bój się. Zrobię to dla Ciebie. Opowiem Ci swoją śmierć Michał.
  

Byłeś moim światełkiem w tunelu.


Myślę, że moja śmierć powinna być dla Ciebie pewnego typu znakiem. Przepowiednią. Widocznie moje życie przy Twoim boku nie było nam pisane. Może właśnie teraz znajdziesz osobę którą pokochasz jeszcze mocniej niż mnie. Może będziecie się bardziej uzupełniać. Da Ci dzieci. Ja umierałam w przekonaniu, że jestem kochana. Ja umierałam kochając. Ciebie Michał. Nigdy ,ale to przenigdy nie wmawiaj sobie ,że moja śmierć była przez Ciebie. Bo tak nie było. Teraz chciałabym abyś wiedział i zobaczył, a może i nawet odtworzył sobie ostatni dzień mojego życie. Mojego dnia życia bez Ciebie.


Byłeś moim światełkiem w tunelu.


Może gdyby nasza rozmowa potoczyła się inaczej. Może gdybym zachowała się inaczej to jeszcze bym żyła. Jeszcze bym czuła woń Twoich perfum. Może byłabym teraz otoczona Twoimi silnymi ramionami. A może leżałabym z Tobą pod satynową kołdrą.  Teraz to możemy tylko gdybać. Bo co by było gdyby ?


Byłeś moim światełkiem w tunelu.


Myślałam, że ten dzień zaowocuje tylko ostrą wymianą zdań która ostatnio była na porządku dziennym. Pokłóciliśmy się. Ja pełna emocji. Złych emocji kłębiących się w mojej głowie wybiegłam z Twojego mieszkania kierując swe kroki ku aucie. Gdy tylko schroniłam się pod dachem samochodu niebo zaczęło płakać. Może to anioły płakały widząc moją sytuacje. Przekręcam kluczyk w stacyjce, by silnik zaczął pracować. Po kilku minutach drogi prowadzą mnie za miasto. Wyjeżdżam. Nie wiem w jakim kierunku.  Jestem spokojna. Opanowana. Jakbym wiedziała to, co zaraz ma nastąpić. Nagle niczym słup przede mną wyrasta dorodny jeleń. Ale skąd w środku nocy, na środku drogi znalazł się jeleń? I to jeszcze w taką pogodę. Mam dwie opcje. Śmierć lub dosyć poważny wypadek jeśli wybierałabym uderzenie czołowe w zwierze lub unik. Unik, który okazał się równie śmiertelny co uderzenie z frontu. Jednak człowiek nie myśli w takich chwilach racjonalnie. Nie widziałam, że obok mnie jest wielkie jezioro do którego wpadłam, bo wybrałam drugą opcje. Gdy do pojazdu zaczyna wdzierać się woda, próbuje odpiąć pasy bezpieczeństwa bezskutecznie. Szarpie się z nimi coraz mocniej. Coraz mocniej  płacząc. Coraz mocniej przestając wierzyć, że wyjdę z tej opresji cało. Woda sięga już niemal sufitu. Wyciągam tułów jak najbardziej w kierunku księżyca, by jak najwięcej czerpać powietrza. Powietrza, które da mi życie. Nagle zamiast powietrza, do moich ust dostaje się woda. Kolejna minuta jest męczarnią. Czuje jak ciśnienie rozsadza mi głowę.I właśnie tak zakończyłam swoje życie. Tak minął mi dzień bez Ciebie -Bąkiewicz


Byłeś moim światełkiem  w tunelu i nadal nim jesteś. Nie tak wyobrażałam sobie kres mojego życia.  Chciałabym Ci Michaś życzyć szczęścia. Miłości. Wiedz, że prawie jak w małżeństwie nie opuściłam Cię, aż do śmierci. Może to takie szczeniackie, ale kochałam, kocham i będę Cie kochać. Podobno człowiek przed śmiercią widzi całe swoje życie. To teraz ja powracam do naszego pierwszego spotkania i chce czuć miły powiew wiatru na swej szyi. Pamiętaj Michaś, kocham Cię.

____
No i jak już to w czwartki bywa oddaje w Wasze rączki nowy kolejny rozdział.
Rozdział pisany wcześniej, ale ukryty w zakamarkach pulpitu i czekał na lepszą przyszłość i trafił na mój brak weny i tak oto został opublikowany. Błędy sprawdzane dziś po 26 godzinach pacy, więc od razu z góry przepraszam.
Zapraszam do komentowania i wyrażania jakiejś opinii.
Całuję A.