środa, 26 czerwca 2013

Utrata

UTRATA 







Tak niewiele trzeba trzeba by stracić życie. Tak niewiele trzeba by stracić szczęście. Tak niewiele trzeba by zatracić siebie. I tak było ze mną. Letnia już woda w wannie pachnąca mleczkiem kokosowym uspokaja. Tworzy pieprzoną idyllę. Siedzę i przypominam sobie chwile, dni, momenty które chce wymazać z pamięci. Wyrwać tą nieszczęsną kartkę z kalendarza. Może jestem głupia, ale nie chcę Cię znać Alek.


Jestem głupia. Głupia z miłości do Ciebie.


Wanna wypełniona kojącą wodą skłania również do refleksji. Już po raz ‘enty’ zastanawiam się nad wieloma decyzjami.. Nie żałuje żadnej. Może powinnam? No przecież to ja jestem tą która rozbiła na pokaz szablonowe małżeństwo. Małżeństwo  z dzieckiem bez szczęścia. Nie mogę też powiedzieć ,że ja dałam Ci to szczęście, bo tak nie było. Dawałam Ci siebie. Nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli ,że mogę Cię pokochać. Małe sprostowanie bałam się miłości. Bałam się kolejnej emocjonalnej zabawy mną. Bałam się ,że po kilku miło spędzonych nocach już się nie pojawisz się w moim rzeszowskim mieszkaniu. Bałam się ,że znajdziesz sobie inną naiwną ,która za jeden Twój uśmiech spełni każdą Twoją prośbę. Z dwojga złego nadal mogłeś wrócić do swojej żony z maską zazdrosnego i przykładnego męża.


Jestem głupia. Głupia z miłości do Ciebie.


Słodka woda w wannie miesza się ze słonymi łzami mojej spragnionej Ciebie duszy. Broniłam się przed miłością do Ciebie rękoma i nogami. Zapierałam się o każdy możliwy mebel w moim domu aby nie poczuć tych tańczących motylków w brzuchu. Nie dałam rady. Zwyczajnie pomachałam białą flagą wszystkiemu ,a dokładnie rozumowi ,bo serce i tak zrobiło co chciało. Wykorzystałeś to i zamiast odepchnąć mnie od siebie przyciągałeś jak magnes do lodówki i noc w noc rzucałeś o łóżko lub sadzałeś na kuchennym blacie. Teraz leże samotna w tej cholernej wannie rozsypując się na milion kawałków. Moje serce pękało każdego poranka jak szklanka rzucona o podłogę wieczorem, zaś sklejałeś je dokładnie ,ale mimo to zawsze brakowało jakiegoś małego kawałka tej żmudnej układanki. I tak powoli z dnia na dzień coraz bardziej się rozpadam. Jak mumia bez balsamu. Jak naklejka bez kleju. Moim problemem od kilku miesięcy byłeś Ty.


Jestem głupia. Głupia z miłości do Ciebie.


Jedynym zaskoczeniem dla mnie było to ,że jednak nie znalazłeś sobie innej.  Nie raz ani nie dwa mówiłam sobie ,że to już ostatnia spędzona wspólnie noc. Robiłam krok postępu by cofnąć się potem o trzy. Mama zawsze mówiła mi jak byłam młodsza ,żebym nigdy nie lokowała uczuć w zajętym mężczyźnie,  a ja co zrobiłam ? Własnie tam swe uczucia ulokowałam, Zachowując się szczeniacko. Mimo ,że wasza rodzina nie była szczęśliwa ja nie miałam prawa jej rozbijać. Zachowałam się jak rozpieszczone które chce zabawki. Ty byłeś moją zabawką.  Po jednej z naszych nocy dałam Ci klucze do mojej kawalerki. To nie było mądre. Nie wiem czemu to zrobiłam. To oznaczało jakbyśmy byli razem. Jedną całością. A nie byliśmy


Jestem głupia. Głupia z miłości do Ciebie.


Nagle chce o tym wszystkim zapomnieć. Nie myślcie też ,że chce ze sobą skończyć ,bo to nie tak. Chce ,żeby ta zimna już woda odebrała ode mnie wszystkie wspomnienia. Wszystkie pragnienia. By odebrała mi Ciebie. W końcu nie odzywasz się już dwa tygodnie. Boli. Nagle słyszę dźwięk przekręcanych w zamku kluczy.  Tylko ty miałeś klucze do mojego mieszkania. Nogi samowolnie się ugięły by całe ciało mogło zanurzyć się w krzepiąco lodowatej wodzie. Słyszę już ledwo jak krzyczysz moje imię jak biegasz po mieszkaniu w moich poszukiwaniach. Twoim ostatnim punktem do sprawdzenia jest łazienka. Wpadasz do niej jak poparzony i wyciągasz moje ciało z wanny.

-Anka ,co Ty do cholery chciałaś zrobić ? Chciałaś się zabić ? Czy Ty jesteś normalna? Nie dałbym sobie 
rady bez Ciebie! Kocham Cię. Jesteś moim światem. Dostałem dziś rozwód. Możemy być razem. Anka tak bardzo Cię kocham-powiedziałeś ,a wręcz krzyczałeś. Tak bardzo brakowało mi tych dwóch słów. Słów których się bałam


-Alek , o nic nie pytaj tylko mnie pocałuj.

______
Rozdział skończony dla mnie jakoś dziwnie. Zawsze staram się wrócić w zakończeniu do 'refrenowej' kwestii a tu mi się zaburzyła moja harmonia. 
Teraz zastanawiam się czemu ten rozdział ,a nie ten o Bąku. Moje głupota level hard.
Wiem ,że to co jest wyżej nie należy do najlepszych rozdziałów, ostatnio cierpię na brak weny, dlatego powstają takie cosie.
Ale tak czy siak zapraszam do komentowania.\
Zapraszam.
Pozdrawiam serdecznie Annie.

czwartek, 20 czerwca 2013

Koło fortuny

KOŁO FORTUNY



Czy naszym życiem kierują przypadki? Czy to bezpośrednia fortuna pisze bieg naszego losu ? Nieodwracalnego losu? A może to my sami piszemy własny scenariusz ? Jedno jest pewne ktoś u góry ma plan. Jaki był nasz plan ? Chciałeś tego  ? Żałujesz ?  Według greckich i rzymskich uczonych naszym życiem kieruje przypadek. Koło fortuny decyduje o naszym bycie. Raz na dnie, raz na szczycie. Wiesz? To takie okrutne. Wiem jedno tamtego dnia to i Ty i ja napisaliśmy nasz własny scenariusz. Scenariusz perfekcyjny.


Kochanie, to nie był przypadek. Wiesz?


Bałam się i nadal się boje. Boje się ,że nie spełnię pewnych oczekiwań. Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć.  Borykam się z milionem pytań już od kilku dni. W głowie układam idealne formułki pełne pięknych wyrazów i określeń. Wystawiam sztukę monologu przed łazienkowym lustrem ,ale nie jestem przekonywująca. Gdybyś mi powiedział tak jak ja chce powiedzieć to Tobie ,to pewnie szybko spakowałabym torbę i wyprowadziła się z hukiem.

Kochanie, to nie był przypadek. Wiesz ?

Wiesz ,pewnie wszyscy pomyślą ,że naciągnęłam Cię na dziecko i przez to będziesz się musiał ze mną ożenić. Bo jak to będzie wyglądało ,że młody, świetnie prosperujący siatkarz będzie miał dziecko z jakąś nikomu nieznaną dziewczyną z Krakowa. Skąd ja się w ogóle wzięłam w tym pieprzonym Bełchatowie ? Może lepiej było by żebyśmy się  w ogóle nie poznali? Co zrobię jak nie zechcesz tego dziecka ? Usunę go ? Czy będę je samotnie wychowywać ledwo łącząc koniec z końcem i odliczając dni do dziesiątego dnia każdego miesiąca. Ogólnie to Twoja matka nigdy za mną nie przepadała. Zawsze kwitowała mnie z dwuznacznymi tekstami ,które ja o dziwo wytrzymywałam. Przecież ,my nawet nie jesteśmy zaręczeni !!


Kochanie ,to nie był przypadek. Wiesz ?


Przecież ,tyle razy się zabezpieczaliśmy, ale był ten jeden raz. Ta sobotnia euforia po wygranym meczu to nasza nagroda. To nasze przekleństwo. Nigdy nie pomyślałabym ,że istota która rośnie pod moim sercem. Która czuje będzie kiedykolwiek nazwana przeze mnie błędem czy przekleństwem. Z mojej strony jest to kwiat naszej miłości. Mocno dojrzały owoc ,mimo że tak bardzo niespodziewany. Chciałbyś cofnąć czas ? Ja nie. Karol tego nie da się już odwołać. Musimy nauczyć się żyć z konsekwencją naszego wybryku. Musimy nauczyć się ,żyć z dzieckiem. Nie musisz brać ze mną ślubu. Możesz mnie nienawidzić ,bo przeze mnie Twoja kariera teraz obierze taką drogę ,a nie inną. Nie wiem co mam robić ? Odejść ? Czy zostać ? Być ? Czy trwać ?


Kochanie, to nie był przypadek. Wiesz ?


Od dwóch miesięcy w moim brzuchu rozwija się mała istotka. Ale czy to już człowiek czy nadal płód ? Zdecydowanie osóbka ,którą kocham całym sercem. Wracasz z treningu. Zadzwoniłeś do mnie ,żebym się ładnie ubrała ,bo wychodzimy. Nie powiedziałeś gdzie. Wpadłam do łazienki jak poparzona. Szybki prysznic to błoga chwila która odpędziła moje domysły dotyczące dzisiejszego wieczora. Umalowałam się , podkręciłam włosy ,by ostatecznie włożyć na swoje lekko zaokrąglone ciało małą czarną ,a na stopy krwisto czerwone szpilki. Dopełnieniem było skropienie szyi Twoimi ulubionymi perfumami. Zjawiłeś się u mnie ,wcześniej odwiedzając swoje mieszkanie. Jak zwykle punktualny. W Twojej ręce znajdował się bukiet frezji. Wręczyłeś mi ,a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Tak bardzo szczery. Tak bardzo wyczekiwany. Składasz na mycy ustach delikatny pocałunek. Pieścisz ucho komplementami. Wsiadamy do auta i wywozisz mnie na Bełchatów.  Nie wiem  jaką niespodziankę dla mnie szykujesz. Zaciemniło się dlatego nie wiem gdzie jesteśmy. Widzę las. Nagle zatrzymujesz auto. Wychodzisz i idziesz w moim kierunku by otworzyć mi drzwi. Podajesz mi rękę. Idziemy kawałek a moim oczom ukazuje się polana pełna małych palących się świeczek. Słyszę w tle cichą muzykę.  Widzę również stół z talerzami i winem. Stół obsypany jest płatkami czerwonych róż. Siadamy. Jest idealnie.  Nagle muzyka przestaje grać. Zapada cisza. Zatapiam się w Twoich tęczówkach i myślę ‘chwilo trwaj’ wstajesz idziesz w moim kierunku. Klękasz na kolano by wypowiedzieć słowa ‘Kinga wyjdziesz za mnie’ a ja Tylko kiwam głową i wtulam się w Twoje ramiona. Silne ramiona. Męskie ramiona. Po chwili odrywam się ,by w końcu powiedzieć Ci o tym ,że zostaniesz ojcem.

-Karol, ja muszę Ci coś powiedzieć. Zrozumiem jeśli zerwiesz zaręczyny ze mną. Jeśli mnie znienawidzisz ja zrozumiem. To wszystko zniszczy.  Tak bardzo Cię przepraszam-mówię płacząc ,ale nie są to już łzy szczęścia ,a strachu. Strachu przed najgorszym.

-Kinia, uspokój się i mów wszystko od początku. Jak mogę Cię znienawidzić. Kocham Cię.- powiedział  stojąc tak blisko mnie ,że czułam jego oddech na szyi. Jego ręce powędrowały na moje ramiona dodając mi jako tako odwagi i poczucia bezpieczeństwa.

-Bo ja… Bo ja jestem w ciąży. Zostaniesz ojcem- zaczęłam się jąkać. Krok do tyłu dał mi pole do manewru. Pole do ucieczki. Nastała cisza słyszałam Twoje ciche ‘ale jak to’ ,przecież nie powiem Ci teraz jak się robi dzieci. Wiem ,że teraz nastała konsekwencja naszego czynu. Jednym pewnym ruchem zsuwam pierścionek ze swojego serdecznego palca kładę go na stole. Odwracam się i uciekam. Uciekam w stronę przystanku autobusowego. Musi gdzieś być. Moje kroki przekształcają się w bieg. Włosy opadają mi na twarz. Czarne łzy brudzą i niszczą misterny makijaż. Nagle czuje Twój dotyk na ramionach. Odwracasz mnie w swoim kierunku. Owijasz swoimi rękoma bym mogła się zatopić w woni Twoich perfum. Całujesz w czubek głowy. Czy mam to traktować jako pożegnanie ?

-Kinga jesteś w ciąży. Kocham Ciebie i nasze dziecko. Jak mogłaś pomyśleć ,że mogę Cię znienawidzić. Oboje jesteśmy dorośli. Wiedzieliśmy co robimy i co może się stać. Kocham Cię i zawsze będę. Wychowamy to dziecko na dobrego człowieka.  Ta mała istota nic nie zniszczyła ,a do końca dopełniła nasz związek. Boże Kinia ,tak bardzo Cię kocham.-powiedział wkładając na mój palec zrzucony wcześniej pierścionek.



Kochanie to nie był przypadek. Wiesz ? Wszystko potoczyło tak jak powinno się było potoczyć. Bałam się ,że mnie odrzucisz. Zostawisz. A wszystkie te domysły stały się złudzeniem. Jestem szczęśliwa. Mam już osoby ,które mnie spełniają. Stałam się matką. Stałam się żoną. Twoja matka uraczyła mnie uszczypliwym komentarzem ,że na pewno naciągam Cię na dziecko ,ale dałam jej tą satysfakcję i nic nie powiedziałam. Wiesz Karol ,tak bardzo Was kocham.

___
Przepraszam Was za to co jest wyżej. Cierpię strasznie na brak weny. W moim folderze ukryty jest również rzeszowski Alek , Winiar i Pit. Czekają na dobry moment i na kilka editów. 

Jeśli macie jakieś propozycje co do bohaterów to piszcie w komentarzach.

NO TO JUTRO POLACY POKAŻCIE ŻABOJADOM JAK SIĘ GRA W SIATKÓWCE W POLSCE. SZYBKIE 3:0 I DO DOMU.  <3 PIT EVER.

Jest Pit jest szczęście.

Kolejny rozdział przewiduje na czwartek ewentualnie piątek. Jeszcze raz zapraszam do komentowania

Pozdrawiam Annie. 

sobota, 15 czerwca 2013

Dotyk



DOTYK



Oświecenie to  epoka zaskakujących nurtów. Zaskakujących, a zarazem pięknych i innowacyjnych. Wiecie ,że każda z epok nawiązuje do poprzednich. A co z nami ? Czy nasze życie nawiązuje do innych bardziej mrocznych wcieleń ? Sensualizm jeden z oświeceniowych nurtów. Jego głównym kryterium jest poznanie przez dotyk czy inne zmysły. Dotyk, no właśnie nigdy nie wiedziałam ,że może doprowadzić do szaleństwa. Do obłędu. Kiedy kochasz kogoś ,a dokładnie mężczyznę tak bardzo to jego dotyk jest dla Ciebie oazą. Ucieczką. Ukojeniem ran. Gdy mnie dotykasz przez moje ciało przeszywa fala rozkoszy. Nawet nie wiesz ile mogą zrobić Twoje duże rączki


Nienawidzę Cię Łukasz.


Nikt z mojej rodziny nie popierał tego ,że jesteśmy razem. Mówili ,że nigdy nie pokochasz mnie tak mocno jak kochałeś swoją żonę. Żonę z którą nie dane było Ci być. Odpędzałam od nich te myśli. Tym bardziej od siebie. Teraz wiem ,że mieli racje. Tak wielką ,cholerną racje. Zostałam sama ,znaczy nie sama zostałam z Błażejem. Byłam od Ciebie młodsza. Dużo młodsza. W końcu 10 lat, to nie rok czy dwa. Nie przeszkadzało mi to ,bo przecież „ Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;” A teraz ja będę pamiętać ile dałeś mi złego. Niewątpliwie pewne jest to ,że dałeś mi jedną dobrą rzecz ,a raczej osobę. Dałeś mi syna.


Nienawidzę Cię Łukasz.


Byłam chyba Twoją dziewczyną z sąsiedztwa ,bo inaczej tego nazwać nie można. Mieszkałam w Sulechowie moje całe życie. Teraz musiałam się stamtąd przeprowadzić przez Ciebie. Nie mogłam patrzeć w pełne pogardy oczy Twojej matki. Kiedyś naprawdę wierzyłam w prawdziwą miłość. Wierzyłam w księcia na białym rumaku. Ty byłeś mi księciem na starym składaku. Zniszczyłeś mi życie. Moją idealną i mozolnie ułożoną układankę.


Nienawidzę Cię Łukasz.


Nasze pierwsze spotkania były perfekcyjne. Dawałeś mi moje ulubione herbaciane róże i kiwi w czekoladzie. Ja oferowałam Ci swój nieskazitelny uśmiech i to co najważniejsze ofiarowałam Ci moje serce. Karcę sama siebie ,że wtedy nie zastanowiłam się nad tym wszystkim dłużej. Że nie analizowałam Twoich słów dokładnie. Teraz wiem ,że wszystko było dziwne. Pamiętam ,że mówiłeś mi ,że nie lubisz się afiszować. Chciałeś być tajemniczy teraz wiem ,że byłam zwykłą kochanką. Kochałam Cię jak nikogo innego na świecie. Nie liczyło się dla mnie nic. Jak dziś pamiętam ten dzień. Było pochmurnie wracałam ze szkoły i zauważyłam ją wielką Panią wysiadającą na podjeździe Twoich rodziców. Wyszedłeś po nią i czule witałeś. Serce mi pękło. Nie odzywałeś się do mnie przez tydzień do póki nie wyjechała a Ty nie poczułeś rządzy swoich majtek.


Nienawidzę Cię Łukasz.


Przyszedłeś do mnie jak gdyby nigdy nic. Wszedłeś na górę do mojego pokoju. Nie potrafiłam Ci wybaczyć. Nie potrafiłam Ci zaufać. Tłumaczyłeś ,że wasze małżeństwo już jest w rozsypce ,że to początek końca. Mówiłeś ,ze kochasz. Że tęsknisz.To czemu do cholery przez tydzień nie dawałeś znaku życia ? Kurwa, Łukasz opamiętaj się! Po kilku dniach znów wyjechałeś do tej swojej cholernej i zimnej Rosji zabierając ze sobą skrawek mojego serca ,które nie umiało już funkcjonować. Funkcjonować bez Ciebie.  Po niecałym roku znów wróciłeś. Niby na urlop. Znów sam. A ja zmieniłam się. Nie byłam już cicha. Nie byłam już taka naiwna. Nie byłam już blondynką, a czarną siksą nie znającą przebaczenia. Wróciłeś ,a gdy znów Cię ujrzałam wróciło wszystko. Wróciłam stara ja. Znów zbajerowałeś. Byłam Twoja cała Twoja. Cieleśnie i psychicznie. Nie liczyło się nic innego tylko Ty. Wpierdzieliłam się w martwe koło w tą samą dziwną sytuacje. Pieprzone deja vi. Znów nastał ten dzień. Dzień w którym znów wszystko legło w gruzach. Wróciłam do domu ,a niespodziewanie w moich drzwiach zjawiła się Twoja matka rzucając w moim kierunku milion obelg. Okazało się ,że dalej jesteś ze swoją żoną ,że spodziewacie się dziecka. Poczułam się jak zwykła dziwka. Jak nic niewarty człowiek. Nic. Zero. Śmieć


Nienawidzę Cię Łukasz.


Ludzie chyba dowiedzieli się o naszym incydencie. O mojej miłości. O Twoim kłamstwie. Załamałam się. Nie wychodziłam z domu. Chciałam uciec od krzywych spojrzeń. Od cichych szeptów na mój temat.  Wyprowadziłam się do Częstochowy i właśnie tam okazało się ,że noszę pod sercem Twoją małą kopie. Nie wiedziałam co zrobić. Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Brak pieniędzy. Brak perspektyw i studia. W mojej głowie kołatało się wiele myśli jedną z nich była aborcja. Wtedy poznałam innego chłopaka. Szybko wybił mi z głowy pomysł aborcji. Pomógł zarobić, pomógł znaleźć mieszkanie. Właściwie to on pokazał mi co to znaczy prawdziwie i bezinteresownie kogoś kochać. Nie wiedziałam co to znaczy kochać innego mężczyznę. W mojej głowie zawsze byłeś i zawsze będziesz Ty Łukasz. Minęło już kilka lat ,a Ty dalej siedzisz w tej Rosji. Mój syn ,bo Ty nie jesteś jego ojcem ma już 2 lata.




Nienawidzę Cię Łukasz. Kiedyś nie potrafiłam  tego powiedzieć. Myślałam ,że kochasz. Jednak myliłam się. Popełniłam wiele błędów. Myślałam ,że byłeś moim przeznaczeniem okazało się inaczej. Byłeś młodzieńczym błędem pełnym konsekwencji. Myślałam ,że odbierasz mi wszystko. Myślałam ,że dziecko to koniec. Teraz wiem jak bardzo się myliłam. Dałeś mi najwspanialsze osoby jakie mogłeś mi dać. Dałeś mi syna. Dałeś mi męża. Dziś będzie dla Ciebie wielki dzień , mecz z Brazylią. Siedzimy z Adamem i Błażejem blisko ławki dla rezerwowych więc widzisz mnie ,gdy schodzisz na przerwę. Uśmiechasz się a MÓJ syn do Ciebie macha. Mały fan żyjący w nieświadomości i tak już zostanie na zawsze. Nienawidzę Cie Łukasz.

____

Tadumm tss. Ten rozdział zaraz po napisaniu nie należał do moich ulubionych ,ale dzięki piosence do której link jest wyżej zaczęłam postrzegać to coś jako coś nawet dobrego.

Rozdział o Igle nie należał do najlepszych. Nie mam ostatnio weny na dobre rozdziały. Nie wiem czemu. Jest mi źle z tego powodu. Mam nadzieję ,że moja siostra  wena i córka wiara w mój jako taki "zmysł" tworzenia jeszcze powróci.

Zapraszam do komentowania ,wystarczy buźka zwykłe proste słowo a przynajmniej wiem ,że ktoś czyta, ale tracę w to nadzieję ,coraz bardziej

Pozdrawiam Annie

wtorek, 11 czerwca 2013

Spełnienie




SPEŁNIENIE





Jak poczuć się spełnionym ? I kiedy wiadomo ,że nasze życie jest spełnione ? Czy spełnieniem można nazwać zdobycie wymarzonej pracy ? A może spełnieniem jest ciepły dom ? Jakie to uczucie gdy Twoje życie dobiega końca a Ty wiesz ,że jesteś spełniony ? Wiesz ,że każdą mikrosekundę swojego życia przeżyłeś właśnie tak jak sobie wcześniej zaplanowałeś ? Jeden najmniejszy błąd może Cię maksymalnie oddalić od upragnionego wcześniej szczęścia.


Śpiesz się. Zegar tyka.


Dla mojej córki czy syna szczytem spełnienia jest dostanie piątki ze szkolnego przedmiotu. Szczytem spełnienia dla moich dzieci jest wypowiedzenie przez Ciebie kilku słów. Tak bardzo banalnych jeśli się to naprawdę czuje. „Kocham Cię” , czy „Tak synu. Jestem z Ciebie dumny”. Chciałabym z Tobą porozmawiać ,ale przecież jesteś po meczu a może nawet po bardzo ciężkim treningu.  Zauważyłam ,że przestałeś dostrzegać pewne rzeczy. Widzisz tylko to co chcesz widzieć. Każdy myśli ,że nasza rodzina jest idealna ,a to tylko przez pryzmat Twoich niby śmiesznych postów czy filmów.


Śpiesz się. Zegar tyka.


Spędzając już ‘ęty’ samotny wieczór, z tęsknieniem wyczekując charakterystycznego huku ,gdy rzucasz torbą o podłogę w przedpokoju. Myślę. Człowiek w samotności z lampką wina w ręku jest skłonny do najgłębszej penetracji swojego umysłu. Coraz częściej w mojej głowie tliło się pytanie: Czy warto ? Warto spędzać życie z człowiekiem ,którego kocham ponad życie. Który jest ojcem moich dzieci. Warto ? Warto wyczekiwać na miłe słowa. Na komplementy. Warto wyczekiwać na to ,że spędzisz z naszymi dziećmi trochę czasu i ,że nic i nikt nie będzie ważniejszy od nas ?


Śpiesz się. Zegar tyka.


Czasami chciałabym ,żeby scenariusz mojego życia był jak z komedii romantycznej. Pełnej zwrotów akcji ,ale i tak będę wiedzieć ,że właśnie moja historia będzie miała swoje zakończenie. Często mi brakuje bliskości czy poczucia bezpieczeństwa. Wiem też jakie są moje priorytety. Wybrałam człowieka ,którego kocham. To jest przecież najważniejsze.  Wychodząc za Ciebie wiedziałam jaki jest Twój zawód. Wiedziałam jakie są Twoje pasje. Wiedziałam ,że musisz reprezentować nasz kraj.  Wiedziałam o Twoich wyjazdach, zgrupowaniach. Wiedziałam jeszcze o czymś. O czymś najważniejszym. Wiedziałam ,że mnie kochasz. Dziś już nie wiem nic. A tak bardzo znowu chcę to poczuć.


Śpiesz się. Zegar tyka.


Z każdym dniem wiem ,że muszę z Tobą porozmawiać. Nie interesują mnie już wymówki. Jestem pewna swoim przekonaniom i jeżeli nie dojdziemy do porozumienia to zabiorę dzieci i odejdę. Nie mam siły na bycie wieczną kurą domową. Nie mam siły na ciągłe bycie z boku. Nie mam siły na samotność. Nigdy nie wierzyłam informacją dotyczącym Twoich domniemanych romansów z młodszymi , ładniejszymi na każdym kroku porównywanych ze mną. A może powinnam jednak zacząć wierzyć. Sprawdzać. Kontrolować. Nie. Przecież związek to poczucie komfortu i przede wszystkim zaufania.  Ale ja już nie wiem jak żyć. Nie wiem czy dobrze postępuje. Czy moje wybory są trafne.


Śpiesz się. Zegar tyka.


Wróciłeś po treningu do domu. Wiedziałam ,że dzień mojego własnego małego sądu ostatecznego przypada na dzień dzisiejszy. Lecz to była dopiero cisza przed burzą. Wszedłeś do domu rozmawiając przez telefon. A raczej krzycząc. Zrozumiałam z Twoich wrzasków tylko ,to że wszystko jest nie prawdą. Kłamstwem. Iluzją.  Zaczęliśmy rozmawiać. Nie nawiązywałam do Twojej rozmowy. Nie chciałam ? A może zwyczajnie się bałam. Bałam się poznać prawdy, bo zdecydowanie lepiej się śpi w niewiedzy . Wtedy zapewniałeś ,że kochasz i mnie i dzieci. Mówiłeś ,że to wina stresu. Że nie dajesz rady, ale nie wspominałeś wtedy nic o pieprzonym romansie.


Śpiesz się. Zegar tyka.


Wracałam do domu z naszym synem po lekcjach. Tak z naszym. Tak jak zawsze sprawdziłam skrzynkę pocztową a tam znalazłam dużą kopertę zaadresowaną do mnie. Nie powiem strasznie mnie to zdziwiło. Zaczęłam ją otwierać. Wyjęłam jedną z kartek. To było zdjęcie ,gdy zobaczyłam co ukazuje nogi ugięły się pode mną. Szybko kazałam Sebastianowi iść do domu. Tak też zrobił. Strumień łez wydzierający się z pod moich powiek  dał znać. Słone krople zaczęły spływać na zimną betonową podłogę klatki schodowej prowadzącej do naszego mieszkania. Zdjęć było więcej. Na jednym z nich napisane było ‘Weroniko, przepraszam musiałam. Musisz wiedzieć ,że Twoje życie to nie bajka.’. Te zdanie rozbiło mnie chyba najbardziej jak do tej pory. Z letargu obudziły  mnie otwierające się drzwi od klatki schodowej. Otarłam ręką pozostałości łez. Poczułam dotyk na swoich biodrach. Odwróciłam się.  Trzymałeś mnie tak jakbym miała uciec. I miałeś racje. Chciałam uciec.

-Co robisz ? Krzysiek zostaw mnie. Idę na górę.-powiedziałam a głos z melodyjnego stał się pełen agresji

-Weronika ,co się stało?- zapytał. Nie wiem czy on był głupi i niczego się nie domyślał a może to ja byłam dobrą aktorką

-Gówno się stało-powiedziałam łamiącym się już głosem. Głosem bez siły. Dałam swojemu mężowi kopertę, wyrywając się ze szczelnego uścisku zaczęłam iść w stronę schodów. Chód zmienił się w bieg i pokonywałam schodki niczym rasowa pantera. Mocnym ruchem pchnęłam drzwi wejściowe. Najpierw moje nogi poprowadziły mnie w stronę pokoju dzieci. Sebastian siedział na łóżku i obserwował mnie wrzucającą jego ciuchy i jego młodszej siostry do wielkiej podróżnej torby. O nic nie pytał. Chyba wiedział ,że taki czas prędzej czy później nadejdzie.  Wpadłeś do mieszkania jak poparzony , a ja już byłam w naszej sypialni i pakowałam swoje rzeczy. Zacząłeś tłumaczyć ,że to nie tak. Że to chora insynuacja  jednej z fanek . Mój mózg już nie przyjmował żadnych wytłumaczeń. Sebastian właśnie zakładał buty i kurtkę. Wzięłam rączki naszych walizek w ręce i zaczęłam iść. Sebek zdążył przejść pod Twoją ręką zatrzymującą nas w domu. Na ‘dowidzenia tatusiu’ posłał CI spojrzenie przepełnione żalem i łzami.

-Puść mnie Krzysiek, ja muszę sobie to wszystko przemyśleć-powiedziałam

-Ale ja Cię nie puszczę ,bo nie zdradziłem Cię. To jakiś pieprzony fotomontaż- jaki fotomontaż. Ile kobiet omamiłeś na swój uśmiech. Poczucie humoru. Na to ,że jesteś gwiazdą siatkówki. Ile ! ILE?!

-Zniszczyłeś nas. Pa Krzysiu ,kocham Cię- łamiący głos nie dawał za wygraną. Odepchnęłam Twoją silną rękę. I zeszłam z walizkami na dół zostawiając Cię w osłupieniu. Pod samochodem czekał na mnie Sebastian wypowiedział wtedy kilka słów. Słowa te odmieniły moje życie. Nie pomyślałabym ,że 8 letnie dziecko może powiedzieć coś co ma tak wspaniały przekaz. Powiedział ‘Mamo, poradzimy sobie razem’. Wsiedliśmy do auta ,by pojechać po młodszą pociechę naszego kończącego się już związku.



Śpiesz się. Zegar tyka.


Jesteśmy teraz u rodziców odzyskując harmonie. Gdy już schodziła mi opuchlizna z oczu ,której nabawiłam się dzięki codziennemu płaczowi. Pojawiłeś się Ty. Znów. Moja mama nie chciała Cię wpuścić. Sebastian nie chciał Cię widzieć ,ale Ani brakowało tatusia. Mama w końcu odpuściła. Wszedłeś do domu a ja zniknęłam. Nie miałam siły patrzeć na Twój udawany uśmiech i spojrzenia w moją stronę. Spojrzenia pełne nadziei. Wszedłeś do mojego pokoju.

-Możemy porozmawiać –zapytałeś a ja dałam Ci przyzwolenie ,abyś kontynuował swój wywód.- Bo widzisz ,ja naprawdę Cię nie zdradziłem. Nie potrafiłbym. Kiedy kochasz kogoś całym sercem nie zdradzasz. Jeśli ktoś jest całym Twoim światem a potem odchodzi to  i Ty obracasz się w ciemną masę idącą tylko prosto. –powiedział a moje serce znów pękało ,znów chciało poczuć stalowe ręce owijające w pasie. Włosy chciały czuć pocałunki

-Nie wierzę Ci. Widziałam zdjęcia-powiedziałam z nadzieją. Chciałam ,abyś zaprzeczył, Wyjaśnił. Żebyśmy wrócili do domu.

-Masz racje. Też bym sobie nie wierzył- i wtedy pokazał mi wideo ,które nagrał jeden z chłopaków ,gdy dorwał tą niby fankę ,niby kochankę Krzyśka. Na wideo było pokazane , a raczej uwiecznione były słowa ‘Muszę go zniszczyć. Jego kochana kura domowa odejdzie. Wtedy będzie mój. Cały mój. Kurwa rozumiesz co kogo obchodzi brudna i gruba baba siedząca cały czas z dziećmi. Teraz liczą się kobiety takie jak ja. Piękne. Młode. Kumpel za ładne słowo i nie tylko zrobił przerobił kilka zdjęć i tak wyszły piękne moje i Igły zdjęcia. Postarał się co ?’- I co teraz mi wierzysz ? –zapytał

-Wierzę ,ale to nie znaczy ,że wracam teraz do domu. Muszę to wszystko przemyśleć. Idź już proszę odezwę się -  a może naprawdę powinnam mu uwierzyć? Może powinnam przestać egoistycznie myśleć ? Przecież nie tylko ja się liczę. Mam przecież dzieci. One muszą wychować się w pełnej rodzinie. Nie wiedziałam już co robić. Co myśleć. Znów ta cholerna bezsilność.

Śpiesz się. Zegar tyka. Śpieszyłam się i z każda minutą uświadamiałam sobie ,że powrót do Ciebie jest dobrym wyborem. Moje życie –nasze życie stało się znów bajką. Bajką z pozytywnym zakończeniem. Sprawa z Twoją kochanką odeszła w cień. Nie chciałam już do niej wracać. Żyłam znów pełnią życia. Żyłam znów z uśmiechem na ustach. Żyłam znów z przekonaniem ,że jesteśmy idealną rodziną. Żyłam znów z  wiarą w lepsze jutro. Żyłam w zaufaniu. Żyłam w miłości. ŻYŁAM ZE ŚWIADOMOŚCIĄ , ŻE JESTEM SPEŁNIONA.

______

Oddaje w Wasze ręce jeden z najdłuższych rozdziałów jakie napisałam na tym blogu ( dłuższy jest chyba tylko i Winiarze.)
Dziękuje za komentarze pod poprzednim rozdziałem i zapraszam do zostawienia czegoś po sobie i pod tym rozdziałem. Wystarczy miłe słowo uśmiech coś ,żebym wiedziała ,że jesteście. Oczywiście ,bardzo serdecznie dziękuje za puste linki.

ROZDZIAŁ DEDYKOWANY DLA : ClaudineK

Jeszcze raz zapraszam do komentowania.

Pozdrawiam Annie

wtorek, 4 czerwca 2013

Poświęcenie

POŚWIĘCENIE

Nigdy nie nazwałabym mojego czynu bohaterstwem czy poświęceniem. Poświęcenie dla miłości jest niczym. Może to głupia młodzieńcza miłość ? Jeśli można nazwać młodzieńczą miłość w wieku 24 lat. Czym jest poświęceniem ? Czy poświęcenie to jakiś heroiczny czyn dla drugiej osoby ? A może poświeceniem nazywamy ruchy i czyny księdza w osiedlowej parafii ? Każde poświęcenie ma swoją cenę. Moją ceną była śmierć a zapłatą Twój uśmiech.  Mówi się ,że miłość jest ślepa ,że człowiek który kocha kogoś tak mocno jak ja kochałam Ciebie jest zdolny do wszystkiego. Jest. Ja przynajmniej byłam.


Zawsze razem. Na wieczność.


Wiesz ,Bartuś mieliśmy wszystko. Mieliśmy siebie. Mieliśmy pieniądze. Miałeś sławę. Byłeś świetny w tym co robisz. Miałeś i nadal masz brata ,którego kochałeś nad życiem. Jeden dzień. Jeden mocniejszy podmuch wiatru i wszystko przewróciło się o 180 stopni. Jak dziś pamiętam jak siedzieliśmy przed telewizorem dosyć późnym wieczorem byłeś strasznie zmęczony po treningu. Grałeś jeszcze na Bełchatowskiej ziemi ,gdy w naszym progu stanęła Twoja matka z czarną smugą na policzku. Tusz który pisał swój własny bieg historii. Który prosił wręcz błagał o pomoc dla swojego dziecka.


Zawsze razem. Na wieczność


Słuchaliśmy z niedowierzaniem Twojej matki. Wtedy padło kilka słów usłyszałam tylko kilka ,bo niestety reszta nie chciała zagościć w moim umyśle na dłużej. Słowa Twojej matki wpadały jednym uchem a wypadały drugim. Słyszałam tylko „Kuba ,serce, przeszczep, śmierć’. Po kilkugodzinnej rozmowie i załamaniu psychicznym Twoim jak i moim poskładałam sobie to wszystko do kupy. Twój brat umierał. Musiał mieć przeszczep serca w innym wypadku ,jego małe rączki wyciągną się do świętego Piotra by ten zabrał go do swego niebiańskiego królestwa.
Zawsze razem. Na wieczność.
Wtedy przez moją głowę przewijało się milion myśli. Dlaczego Bóg chce zabrać Kubę ? Przecież on jest młody. Ma zaledwie 7 lat. To jeszcze dziecko.  Dlaczego ma nie zaznać smaku imprezy ? Miłości ? Dlaczego uśmiech ma już nigdy nie zagościć na jego małej i dziecięcej twarzyczce. Nie wiedzieliśmy jak mu pomóc. Właśnie w tym momencie staliśmy się tacy malutcy. Bezbronni. Twoje pieniądze nic nie znaczyły. Twoja sława nic nie znaczyła. Liczył się on. Denat który mógłby oddać zdrowe serce Twojemu małemu braciszkowi. Który chciałby poznać smak życia.


Zawsze razem. Na wieczność.


Mijały dni. Minął pierwszy miesiąc. Drugi. Kuba nadal leżał w szpitalu ,który stał się Twoim drugim domem. Nie miałam Ci tego za złe. Brakowało mi Twojego ciepła. Twojej bliskości. Ale teraz było coś ważniejszego. Ktoś. Chciałam Cię wspierać lecz z dnia na dzień odpychałeś mnie od siebie coraz bardziej. Zrobiłeś się wybuchowy. Wyładowywałeś na mnie całą złość tego świata. Miałam ochotę zamknąć drzwi od sypialni i już nigdy nie wynurzyć choćby czubka swojego nosa. Brałeś drugi klucz otwierałeś drzwi. Mówiłeś. Pieściłeś moją szyje pocałunkami. Wiedziałeś co lubiłam najbardziej. Wiedziałeś jak wykorzystać to przeciwko mnie. Wiedziałeś ,że za każdym razem Ci wybaczę. Każde słowo. Każdy gest.
Zawsze razem. Na wieczność.
Z Kubą było coraz gorzej. Dawcy dalej nie było. Pewnego dnia dostał strasznego krwotoku z nosa. Była potrzebna krew do transfuzji. Okazało się ,że moja grupa krwi AB jest uniwersalna i ja jako jedyna mogę pomóc Twojemu bratu. Oddawałam krew coraz częściej. Sił i mnie zaczęło brakować. Nie mówiłam o tym. Chciałam jak najbardziej pomóc małej istocie ,która jest bliska memu sercu. No właśnie sercu.
Zawsze razem. Na wieczność
Wróciłeś z treningu. Ciepły obiad czekał na Ciebie ,byś go pochłonął w zastraszającym tempie. Zjadłeś. Pojechaliśmy do szpitala. Wszedłeś do Kuby ja czekałam za ‘szybą’. Po chwili wyprowadzili Cię roztrzęsionego ze szpitalnej sali. Powiedziałeś dwa słowa „błagam oddychaj”. Niczym pięcioletnie dziecko wtuliłeś się w moje kruche ramiona i płakałeś. Nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu byłam. Wtedy to liczyło się dla Ciebie najbardziej. Utrzymali jego życie. Mały wojownik. Spartanin. Walczy. Chce żyć. Chciałam abyś wrócił ze mną do domu. Przespał się chwile. Nie zgodziłeś się czuwałeś przy bracie razem z rodzicami.


Zawsze razem. Na wieczność.


Wróciłam do domu. Zamknęłam drzwi od sypialni by zjechać po nich na podłogę i samemu pogrążyć się w płaczu. Przeszła mi przez głowę myśl. Koncepcja nie do odrzucenia. Wstałam. Udałam się do biurka by wyjąć z niej formularz oraz biała kartkę i długopis. Wypełniłam formularz ,że chce zostać dawcą i ,że pragnę by moje serce trafiło do Jakuba Kurka.  Wiedziałam ,że jak wrócisz do domu ,to już mnie nie spotkasz w moim ciele. Znajdziesz mnie gdzie indziej.  Musiałam się z Tobą pożegnać. Napisałam list.

Bartuś!
Gdy czytasz ten list mnie już nie ma. Wiem ,że gdybym powiedziała Ci o moim planie nie zgodziłbyś się. Nie płacz. Nie tęsknij. Ciesz się życiem. Największym szczęściem w moim życiu było poznanie Ciebie. Największym szczęściem było to ,że obdarzyłeś mnie uczuciem tak silnym jak ja obdarzyłam Ciebie. Nie potrafiłam należycie się z Tobą pożegnać w szpitalu. Nie potrafiłam patrzeć również w Twoje oczy pełne strachu. Nie potrafiłam myśleć ,że Twoje serce się rozrywa ,bo tracisz kogoś kto jest najważniejszy Twemu ale i mojemu sercu. Pokochałam Kubusia jak własne dziecko ,mimo ,że był Twoim malutkim braciszkiem. Lata spędzone z Tobą były najwspanialsze. Niezapomniane. Mam nadzieję ,że wybaczysz mi to odejście ,ale muszę to zrobić. Oczy Kubusia muszą zobaczyć blask Twoich oczu. Muszą zobaczyć Twój uśmiech. Uszy muszą słyszeć Twój głos. Pamiętaj Bartuś zawsze będę przy Tobie. Teraz w jednym ciele masz dwie ukochane osoby. Miłość Kuby do Ciebie jeszcze bardziej się spotęguje ,bo będzie tam również moja miłość do Ciebie. Może to heroiczne ,ale kocham Cię i zrobiłabym to jeszcze raz.

Kocham Cię.
Twoja Róża.



Zawsze razem. Na wieczność. Minęło kilka lat od końca mego życia w moim kobiecym ciele. Widziałam Twoje łzy po moim odejściu. Moje serce trafiło do Kuby. Moja mała rybka wróciła do zdrowia. Widzę Twój uśmiech. Widzę kobietę którą kochasz równie mocno jak mnie. Nie zapomniałeś o mnie. Widzę to.  Lubię słuchać gdy mówisz do mnie ,gdy Kuba śpi. Bartuś słyszę Cię. Bartuś pamiętaj zawsze i na zawsze. Na zawsze będę Twoja. Powodzenia ,słyszysz. Powodzenia BARTUŚ.

__________________
Rozdział w całości dedykowany Julce. 
~~
Jestem do niego sceptycznie nastawiona mimo tego ,że płakałam ,gdy go pisałam. Ostatnio przyłapałam się na tym ,że moje własne rozdziały nie spełniają moich oczekiwań. Chyba za dużo uśmiercam osób ,ale jakoś tak może masochistycznie zabrzmi ,ale dobrze mi się uśmierca. Tak jak mówiłam teraz dodany miał być rozdział o Ziomku niestety Julka pogrążyła mój plan i uparła się na ten rozdział. Za co w sumie jej dziękuje ,bo miał on nie ujrzeć światła dziennego jak wiele podobnych tego typu rozdziałów.

~~
Dziękuje za wyświetlenia i za uwagę. 
~~
Zapraszam do KOMENTOWANIA. 

Pozdrawiam Annie

sobota, 1 czerwca 2013

Koniec




KONIEC




Czym jest dla nas koniec ? To zakończenie jakiegoś okresu czasu czy może końcem dla nas jest zerwanie z chłopakiem ? Może końcem jest śmierć ? Dla mnie była.  Końcem może być dla kogoś strata bliskiej mu osoby. Końcem może być chwila. Chwila może być też nowym początkiem.


Pip…Pip…Pip… Twoje życie dobiegło końca Anno.


Ja miałam swoje dwa końce i jeden piękny początek. Zacznijmy może od początku. Miałam 16 lat gdy Cię poznałam. Dziś gdy jestem na łożu śmierci mam 26 i jestem żoną. Żoną najlepszego mężczyzny jakiego mogłam spotkać. Jestem Twoją żoną Misiu. Koniec naszej wspólnej historii będzie niczym scenariusz z taniego głupiego hollywoodzkiego filmu. Filmu bez happy end’u. Poznaliśmy się niby zwyczajnie bo na szkolnym korytarzu. Od spotkania do spotkania. Od przyjaźni do miłości. Miłości wielkiej i jak to mówią do grobowej deski. Potem studia w Warszawie i Twoja gra w Olsztynie. Pamiętam jak miewałeś chwile zwątpienia. Jak chciałeś rzucić tą całą siatkówkę w cholerę  i zostać choćby nawet ekologiem. Jednak wiesz pamiętam Twoje oczka ,niebieskie pełne szczęścia gdy stawałeś na podium w plażówce. Jak śmiałeś się wraz ze Zbyniem z drugiego miejsca w u-18. Potem znów hala. Wiesz Włochy dobrze nam zrobiły potem nasz dom. Miejsce w którym czuliśmy się najlepiej. Jastrzębie stało się naszym domem.


Pip…Pip…Pip… Twoje życie dobiegło końca Anno.


Pierwsze omdlenia. Pierwsze mdłości. Pierwsze zaniki pamięci. Pierwsze przeziębienie. Pierwsza myśl ‘Aniu jesteś w ciąży’. Długo nie namyślając się udałam się do ginekologa ,by dowiedzieć się prawdy. Pragnęłam tego dziecka ,Ty zresztą chyba też. Owoc miłości. Mała istota. Chciałabym zobaczyć jak uczysz małego chodzić. Zawsze chciałam mieć syna. Jak pierwszy raz odbija piłkę od siatki. Chciałabym zobaczyć jego pierwszy mecz. Pierwszą dziewczynę. Ślub. Wszystkie usnute plany pękły i zniknęły jak bańka mydlana. U ginekologa usłyszałam „Przykro mi ,ale nie jest Pani w ciąży”. Nie było mi przykro. Zastanawiałam się z co mi jest. Udałam się do szpitala. Tam dowiedziałam się ,że muszę zostać na weekend w szpitalu by przejść kontrolne badania. Teraz się cieszę ,że nie było Cię w domu a na meczu w Rzeszowie na którym notabene miałam być. W niedziele czułam się fatalnie. Wiedziałam ,że nie wróży to nic dobrego. Podczas wieczornego obchodu lekarz mi powiedział. Powiedział mi o moim pierwszym końcu.


Pip…Pip…Pip… Twoje życie dobiegło końca Anno.


Białaczka. Choroba nowotworowa układu krwionośnego. Inaczej rak.  Okazało się ,że jest w stopniu średniozaawansowanym ale złośliwym. Wróciłam do domu by CI o tym powiedzieć. Powiedzieć o swoim końcu. Nie widziałam już nadziei ,którą ty na pewno chciałeś widzieć. Nie widziałam jak mam Ci o tym powiedzieć. Jak mam Ci powiedzieć ,że najprawdopodobniej moje dni i nasze razem są policzone. Że ktoś u góry pragnie mojej wizyty. Nienawidzę czuć się bezradna. A właśnie tak teraz się czuje.

-Michał, musze coś Ci powiedzieć .

-Słucham Cię kochanie?

-Nie przyjechałam do Rzeszowa bo byłam w szpitalu. Początkowo myślałam ,że jestem w ciąży ale okazało się ,że umieram ,że mam białaczkę.

-Jak to umierasz. Jak to białaczka. Kochanie poradzimy sobie jakoś razem. Weźmiesz chemie. Wyzdrowiejesz. Proszę. Nie umiem żyć bez Ciebie. Nie dam rady-w Twoich niebieskich oczach pierwszy raz pojawiły się łzy.


Pip…Pip…Pip Twoje życie dobiegło końca Anno.


Po kilku dniach znów czułam się tragicznie i wylądowałam w Jastrzębskim szpitalu. Dla mnie grałeś dobrze. Fantastycznie z każdego meczu wracałeś ze statuetką MVP. Tak bardzo Cię kochałam. Zaczęłam przyjmować chemie. Czułam się coraz gorzej. Z dnia na dzień byłam coraz słabsza. Nie widziałam już siebie zdrowej biegającej z Tobą jak co rano w parku. Odwiedzałeś mnie dzień w dzień podobnie jak koleżanki czy Twoi klubowi koledzy.


Pip…Pip…Pip.. Twoje życie dobiegło końca Anno.


Pewnego dnia moje serce po raz pierwszy przestało bić ,byłeś ze mną. Właśnie wtedy zdałeś sobie sprawę z tego ,że już chyba nie ma odwrotu. Jest dla mnie jedna opcja – śmierć. Wygonili Cię z Sali. Krzyczałeś. Odratowali mnie. Podobno mój organizm walczył.  Jak się okazało ostatni raz. Dwa dni później wziąłeś mnie do szpitalnego parku by się oświadczyć. Nie chciałam się zgadzać. Nie chciałam byś patrzył na moją śmierć. Ostatecznie się zgodziłam. Przez następne dwa tygodnie męczyło mnie choćby nawet oddychanie. Nie miałam siły zakładać peruki czy umalować swoje oczy. Oczy bez blasku. Przyszedł do Ciebie lekarz. Powiedział Ci ,że to koniec. Że zostały mi 3 tygodnie. Już po dwóch dniach po informacji o moim końcu powiedziałeś mi ,że musimy się pobrać. Znów nie chciałam się zgodzić. Znów nie chciałam litości. Po tygodniu miał odbyć się ślub. Ja czułam się bardzo dobrze. Ty jak i lekarz myśleliście ,że jest jakaś szansa. Nastał wielki dzień stałam w pięknej kloszowanej białej sukni z koronki , Ty w grafitowym garniturze. W rękach miałam mały bukiet herbacianych róż. Moich ulubionych. Nagle zakręciło mi się w głowie. Nic nie mówiłam. Nie chciałam psuć chwili. Tato kurczowo trzymał mnie za rękę i szedł ze mną do ołtarza by ostatecznie stanąć naprzeciwko Ciebie. Byś mógł złapać i  pocałować moją dłoń. Msza mimo iż była piękna to nie wytrzymałam. Swoją przysięgę chciałam powiedzieć jak najszybciej i wsunąć Ci obrączkę na palec. Twojej nie wysłuchałam do końca. Gdy wypowiadałeś słowa „Biorę sobie Ciebie za żonę i ślubuję Ci miłość wierność i ,że Cię nie opuszczę aż do śmierci” upadłam by poznać smak drugiego końca. Końca życia.


Pip…Pip…Pip… Twoje życie dobiegło końca Anno. Ostatnie 10 lat życia były najwspanialsze. Idealne. Nie zawsze było różowo ,ale mam nadzieje ,że byłam w Twoim życiu najwspanialszym rozdziałem Michał. Tak jak ty byłeś moim. Moim całym światem. Byłeś moim początkiem. Byłeś moim końcem. Mimo ,że mnie nie ma. Miłość pozostała. Nie martw się. Obserwuję Cię.


_____________________
No to tak jest Kubiak dla S. oraz WINGSPIKER. i ASI.

W moim małym folderze na pulpicie powstał już rozdział o WINIARZE I ZIOMKU.

Kolejne propozycje proszę abyście zostawiały w KOMENTARZU

Rozdział nie należy do najlepszych a pomysł na niego powstał na procesji podczas Bożego Ciała.
Mimo tego chciałabym zachęcić do czytania i KOMENTOWANIA.

Pozdrawiam Annie